Doświadczenia Mam

 „Patrzysz na bobaska i czujesz, jak wypełnia Cię po czubek głowy smutek i lęk. Wlewa się w Ciebie tak intensywnie, że łzy same napływają do oczu. Nie wiesz, czy się nim dobrze zajmujesz. Bo niby skąd? Płacze. Dlaczego on, do diabła, płacze? Ojciec dziecka jeszcze się nie ocknął z poporodowego szoku, bo nie dostrzega żadnych zmian w Waszym życiu. Wolałabyś zostać sama. Ale jak sama? No jak? Przecież czujesz się w tym wszystkim potwornie samotna i wcale Ci to nie odpowiada. 
Irytacja. Złość. 
Jak to, co robiłam cały dzień? Gówno robiłam! Leżałam cycami do góry i pachniałam!
Przytłaczające.
Jakbyś miała dolce na koncie już dawno byłabyś w Meksyku. Tfu. Nie myśl tak nawet. Zła matka, zła. Bezużyteczna. Chata przypomina pobojowisko. Wszystko Twoja wina. Nie ogarniasz. Jak to możliwe, że inne kobiety ogarniają?
Zmęczona jesteś? Wielka mi rzecz, to się wyśpij! Dziecko przecież śpi, to dlaczego Ty nie śpisz?
Padasz na pysk, wszystko wypada Ci z rąk, podpalasz niechcący kuchnię. Zapominasz pin do karty. I tak Ci nie jest potrzebny – przez najbliższe pół roku nie wyjdziesz z domu. Koniec życia.
Jesteś głodna. Co byś zjadła? Nie wiesz. Nie umiesz podjąć nawet tak prostej decyzji. Na szczęście nie musisz się zastanawiać w co się ubrać – dresy masz dwa, zazwyczaj jeden leży w praniu.
I to wszechogarniające poczucie winy i bezsilności.
Dlaczego ja Cię sprowadziłam na ten straszny świat, bobasku?”

Kolekcjonerka Mil – fragment za zgodą autorki. 

 

 „Pierwsza ciąża, choć niespodziewana, była dobrą nowiną. Stwierdziliśmy zmoim partnerem, że to dobry moment, czekaliśmy podekscytowani.Macierzyństwo za pierwszym razem jest takim szokiem, że robisz wszystko w amoku, automatycznie, aż tu nagle dziecko idzie do przedszkola. Wtedy pomyśleliśmy, że nieźle nam poszło i zaczęliśmy starać się o drugą ciążę. Kiedy okazało się, że znowu jestem w ciąży bardzo się cieszyliśmy, ale przebieg tych 9 miesięcy był zupełnie inny, niż za pierwszym razem. Dużo stresów, specjalistyczne badania, wiele wątpliwości i dylematy moralne. Już wtedy z wesołej i rozgadanej osoby zamieniałam się w zestresowaną i przygaszoną wersję samej siebie. Szczęśliwie, druga córka urodziła się zdrowa i cudowna. Myślałam, że teraz to już będzie z górki – będzie super. Ale jakoś nie było. Ja byłam ciągle w stresie, wiecznie poddenerwowana, zmęczona do poziomu niemożliwego, nawet gdy mogłam spać długo. Najmniejsza rzecz powodowała awanturę i wybuchy gniewu. Każdy powód był dobry do płaczu. Miałam wyrzuty sumienia, że denerwuję się na starszą córkę, że odganiam ją, jednocześnie nie mogłam się skupić na niej, byłam w ciągłym nerwowym ruchu. Czułam, że moja równowaga zniknęła, a jest jakiś wir nad którym totalnie nie miałam kontroli. Czułam się z tym źle. Kiedy któregoś dnia ogarnęła mnie bezzasadna panika, stwierdziłam, że nie dam rady tak dłużej funkcjonować, nie chcę. Te kilka miesięcy życia w takim stanie mnie wykończyły. Poszłam do psychiatry, a potem prosto do psychoterapeuty. To była świetna decyzja. Dziś, po kilku miesiącach w terapii, czuję że mam już głowę nad poziomem wody. Czuję się o niebo lepiej, wracam do siebie. Teraz dość często płaczę…ze śmiechu. Tęskniłam za tym. Jeśli cokolwiek sprawia, że nie jesteś sobą i jest ci źle – idź, szukaj pomocy. Warto.”

Aga – mama dwójki dzieci.

 

 „Dla wielu z was, jak sądzę, zdaję się najszczęśliwszą osobą na tej planecie. Mam niesamowitego męża Johna, z którym jestem już od 10 lat. Widział moje sukcesy i porażki, a ja widziałam jego. Jest dokładnie tak współczujący, spokojny, kochający i wyrozumiały, na jakiego wygląda. (…) Miałam wszystko, czego potrzeba do szczęścia, a mimo to przez większość roku czułam się nieszczęśliwa. Aż do grudnia wszyscy – oprócz mnie – to wiedzieli: miałam depresję poporodową. Jak mogłam się tak czuć, gdy wszystko było wspaniałe? Trudno mi się było z tym pogodzić i unikałam nawet rozmowy na ten temat, gdyż wszystko natychmiast było rozdmuchiwane. To, co podczas ciąży zdawało się przypadkowymi komentarzami o in vitro, zamieniło się w całe nagłówki o tym, jak wybrałam płeć mojej córce. I natychmiast miałam przed oczami, co będzie, gdy się przyznam. Ale to jest duża część mojego życia, a także innych kobiet.

(…)

Wstawanie z łóżka, żeby być na planie na czas, było bolesne. Dolne plecy mnie rwały, ramiona – a nawet nadgarstki – bolały. Nie miałam apetytu. Przez dwa dni mogłam nie przełknąć ani kęsa, a wiecie, jak ważne jest dla mnie jedzenie. Jedyne, co mnie uderzyło, to jak się odseparowałam od ludzi. Odchodzili. Oczy zachodziły mi łzami i wybuchałam płaczem. Moja makijażystka ocierała je do sucha i dawała mi kilka minut, żebym się pozbierała. (…) Przed Bożym Narodzeniem poszłam to lekarza rodzinnego na badania. John siedział obok mnie. Spojrzałam na doktora i łzy nabiegły mi do oczu, bo byłam już tak zmęczona bólem. Spaniem na sofie. Budzeniem się w nocy. Wymiotowaniem. Wyciąganiem spraw niewłaściwym ludziom. Brakiem radości z życia. Odizolowaniem się od przyjaciół. Brakiem energii, żeby zabrać moje dziecko na spacer. Lekarz wyciągnął książkę i zaczął wymieniać symptomy. A ja tylko potakiwałam: “Zgadza się, tak, tak”. Otrzymałam diagnozę: depresja poporodowa i zaburzenia lękowe, które wyjaśniały część moich fizycznych symptomów.

(…)

Pamiętam, że czułam się wyczerpana, ale jednocześnie szczęśliwa, że mogłam wreszcie wejść na drogę do wyzdrowienia. John też się cieszył. Zaczęłam brać antydepresanty, co mi pomogło. I zaczęłam dzielić się tą informacją z przyjaciółmi i rodziną. Czułam, że wszyscy zasługują na wyjaśnienia, a nie wiedziałam, jak inaczej to przekazać niż jedyny sposób, jaki znam: po prostu to mówiąc. Za każdym razem było mi łatwiej powiedzieć to na głos. Wciąż nie lubię mówić “mam depresję poporodową”, bo słowo “depresja” przeraża wiele osób. Często nazywam to “poporodówką”. Może jednak powinnam to mówić. Może wtedy zmniejszę ciążący na tym stygmat”.

Chrissy Teigen – to amerykańska modelka i autorka, która zadebiutowała w corocznym wydaniu Sports Illustrated Swimsuit Issue w 2010 roku, a wraz z Niną Agdal i Lily Aldridge pojawiła się na okładce w 2014 roku. Wcześniej była częścią programu dyskusyjnego FABLife na panelu lifestyle’owym i obecnie jest współgospodarzem Lip Sync Battle z LL Cool J w Paramount Network. Przytoczone wyżej fragmenty pochodzą z wywiadu dla amerykańskiego „Glamour” (więcej można przeczytać na stronie: https://viva.pl/ludzie/newsy/chrissy-teigen-o-depresji-poporodowej-109861-r1/).

 

Każdy kto mnie zna, wie jaka jestem. Zawsze uśmiechnięta, radosna, pełna życia i energii. Lubię ludzi i kocham życie oraz uwielbiam zwierzęta, szczególnie psy, krowy i świnie. Przyszedł jednak taki czas w moim życiu kiedy to wszystko przestało mnie cieszyć. Z dnia na dzień z pogodnej i uśmiechniętej kobiety, stałam się zamkniętą, osłabioną, wycofaną z życia osobą. Ja nawet mało się odzywałam, praktycznie nie utrzymywałam rozmowy, nawet z nikim bliskim. Przestało mi zależeć na wszystkim. Na moim życiu, na moich bliskich, na moich przyjaciołach, na mojej pracy, na moim wyglądzie. Najgorsze było to, że nie potrafiłam się zająć własnym, nowo narodzonym dzieckiem. Nie potrafiłam Misi przewinąć, ubrać, wykąpać, nawet podnieść. Mała wydawała mi się taka ciężka. Czułam się złą matką, czułam, że nie zasługuje na miano mamy. Miałam nawet takie momenty w których uważałam, że nie powinnam Miśki urodzić. A dziecko od zawsze było moim pragnieniem, moim największym marzeniem. Straciłam apetyt, zainteresowanie światem, nie potrafiłam się nawet wykąpać i wytrzeć ręcznikiem, przestałam gotować, a posiłki na siłę wpychał mi mąż. Z całych sił chciałam wyzdrowieć, leczyłam się, przyjmowałam nawet leki, ale mimo to wydawałam się sobie tak beznadziejna, taka najgorsza, taka najbrzydsza, taka bezwartościowa, taka głupia i nieinteligentna.. To bardzo bolało, każdy dzień był dla mnie batalią i gdyby nie mój mąż, cały dzień spędziłabym w łóżku. Wycofałam się z całego mojego życia, a na moim mężu spoczęło zadanie, które w głównej mierze powinnam wykonywać ja – opieka nad naszą córeczką. Tak przeminęło mi pół wiosny i całe lato.

Uwierzcie mi, że w depresji człowiek nie jest sobą. Wszystko jest inne.. Wszystko jest czarne i złe. Nawet moje mieszkanie wówczas wygląda inaczej, a ja czuję się stara i brzydka.
Dziś z powrotem cieszę się życiem i znowu jestem sobą, znowu kocham życie.. Cieszę się z tego, że wstaję codziennie rano, że oddycham, że świeci słońce, że trawa tak pięknie pachnie. Cieszę się, że jestem żoną i mamą. Już nie uważam , że nie nadaję się na matkę. a każda chwila z moją malutką jest dla mnie najpiękniejsza, każdy Jej uśmiech raduje moje serce, każdy Jej ruch wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Patrzenie jak codziennie się zmienia.. jak rośnie… jakie robi postępy jest niesamowite. Kocham Ją nad życie i jeśli kiedyś trzeba będzie, bez zastanowienia oddam Jej każdy mój organ, wątrobę, nerki, płuca, serce..
To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie czujność moich bliskich, rodziny i przyjaciół, farmakologia, psychoterapia i ogromna wiara w Boga. 

Jeśli komuś z Was opisane przeze mnie objawy nie są obce albo jeśli macie wokół siebie osobę, która przeżywa coś podobnego, nie zostawiajcie Jej. Nie wyśmiewajcie, nie odwracajcie się – po prostu bądźcie i pomóżcie. Pomóżcie w codziennych obowiązkach, znajdźcie namiary na lekarzy czy terapeutów.. znajdźcie czas dla tej osoby. Z każdej sytuacji, nawet najbardziej beznadziejnej jest wyjście !!!! Tę paskudę depresję da się pokonać. Ja jestem tego doskonałym przykładem. Dałam jej w “mordę” 3 razy !!!!

Jeśli Ty jesteś w takim kawałku swojego życia – a nie masz albo wstydzisz się komuś o tym opowiedzieć – napisz do mnie – chętnie pomogę, wesprę, dodam otuchy !

Depresjo trzymaj się ode mnie i od każdego kogo znam z daleka !!! Nie życzę tego nikomu. Szczerze mówiąc, gdybym miała wybór wolałabym chodzić bosa, nie mieć włosów a nawet palca, niż zachorować na depresję.

Ania